wtorek, 7 października 2014

Ciężki dzień

To był długi i ciężki dzień.
Z rańca zawiozłam dzieciaczki do przedszkola, później szybciorem do pracy. O 15:00 spotkanie (zdecydowanie nieprywatne) w Poznaniu. Po dwóch godzinach pędzę do domu, do Swarzędza.
Wpadam do mieszkania. Pachnie obiadkiem :) Dzieci zadowolone bawią się z babcią, tylko Adam jakiś taki niewyraźny. Przytulam go i czuję, że jest rozpalony. Do tego chrypka i kaszel. Już wiem, że jutro czeka nas wizyta u pediatry.
Obiad w biegu, szybki telefon do szefowej i pędzę dalej.
Znowu kierunek Poznań i na 19:00 wizyta u dentysty.
Wracam do domu, a tam zakrwawiony Adam (plus pół pokoju). Julka płacze, bo Adaś krwawi. Piotrek skacze od jednego do drugiego (tu tamuje krew, tam przytula) a w międzyczasie pracuje przy kompie (awaria). Ostatecznie o 22:30 dzieci śpią.
Ja natomiast padam na pysk ;)

Zjadłabym czekoladę, czekoladki, ewentualnie coś innego...w czekoladzie.




niedziela, 5 października 2014

Twórcze popołudnie

Dziś w samo południe rozpoczęły się scrapbookingowe warsztaty dla dzieci w ZPT -owni (https://www.facebook.com/ZptOwnia?fref=ts). Udało mi się zapisać Julkę już po ostatecznym terminie przyjmowania zgłoszeń. Nie wiem dlaczego, ale jakoś przeoczyłam tę datę.
Przy okazji...dzięki Madzia :*
Od rana młoda przebierała nóżkami i nie mogła się doczekać wyjazdu. Sytuacja w związku z tym stawała się coraz bardziej napięta, a marudzenia nie było końca ;)

W ZPT -owni jak zwykle było bardzo sympatycznie i maksymalnie twórczo. Madzia powitała dzieci, udzieliła im wielu cennych wskazówek i zasypała toną materiałów. A potem się zaczęło ;) Nieco później dołączyła do nas także Jola, która szalała (jak zwykle) z wykrojnikami ;) Uwierzcie mi, powstały istne cuda!

Miło popatrzeć na stuprocentowe zaangażowanie i radość w oczach dzieci.

Fotorelacja:




 










czwartek, 2 października 2014

Miłe uczucie

Dziś rano odwoziłam dzieci do przedszkola. Od drzwi jedna z ciotek woła: "Widziałam, widziałam! Na Facebook'u! Jest cudna!".
Szczerze mówiąc zupełnie nie załapałam o co jej chodzi, ale po chwili dotarło do mnie, że zapewne o czapkę Adasia.
To przemiłe uczucie, kiedy coś co własnymi łapkami robisz, tak bardzo podoba się innym. To daje przyjemnego kopa.

Na wyraźne życzenie Julki na warsztat wzięłam tym razem turkusową włóczkę i dziergam teraz dla niej.
Czapa ma być taka jak Adasia i również ma być na niej stworek. Mówisz i masz córeczko ;)

Tak na marginesie...uwielbiam turkus.


środa, 1 października 2014

Krasnal

Czapka dla Adasia skończona.
Jak on się cieszył. Niesamowite. Aż chce się robić kolejne.

Tutaj kilka fotek ( młody już urzędował w pidżamie):